poniedziałek, 13 września 2010

Czystość ponad wszystko?

Niedawno zainteresował mnie temat jednej z ulic w Kaliszu która, jak większość ulic w naszym mieście jest raz na 2 tygodnie traktowana przez mechaniczne pojazdy do sprzątania ulic.
W sumie rzecz normalna i jak najbardziej wskazana, z tym że wspomniana ulica poza oczywistą funkcją, czyli poruszanie się samochodów, dodatkowo spełnia funkcję parkingu dla okolicznych mieszkańców. I jest to w pełni uzasadnione ponieważ zabudowa owej ulicy to głównie bloki mieszkalne i kamienice w większości pozbawione parkingów jako takich. A jeżeli takowe są to raczej symboliczne i niewystarczająco duże aby pomieścić wszystkie pojazdy. Tym samym kiedy na ulicy pojawia się sprzęt sprzątający, jedna ze stron jezdni jest zastawiona samochodami, co uniemożliwia skuteczne wyczyszczenie całej jezdni. Przy ulicy stoi znak informujący o zupełnym zakazie parkowania na jezdni w każdy drugi i czwarty wtorek miesiąca pomiędzy godziną 19.00 a (chyba) 07.00. Dodatkowo raz na jakiś czas we wtorkowy wieczór przez tą ulicę przejeżdża sobie radiowóz Policji lub Straży Miejskiej i przypomina mieszkańcom o obowiązku usunięcia pojazdu zaparkowanego na jezdni.
No i tutaj pojawia się problem. Jaki? Ulica „obparkowana” jest na styk… wtedy kiedy kierowcy parkować mogą na jezdni. A gdzie parkować mają jeśli parkowanie na jezdni jest zakazane? Co zrobić z 20-30 autami na czas od 19.00 do 07.00 jeśli w obrębie najbliższych kilku kilometrów trudno byłoby znaleźć miejsca parkingowe dla 5-10 aut? Ktoś powie: „to na czym Ci zależy? Żeby mieć auto pod nosem czy żeby mieć czystą ulicę?”. Odpowiadam: „wolę mieć czystą ulicę ale nie jestem Copperfieldem, nie teleportuję auta za granice miasta”. Dodatkowo ciekawym elementem całej imprezy jest to że znak zakazu parkowania na czas sprzątania jezdni obowiązuje jedynie jedną połowę wspomnianej ulicy, mimo że na drugiej połowie auta zaparkowane są tak samo. No i gdzie tu logika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz